Wystąpienie Bossa podczas gali New Jersey Hall of Fame

Utw.: 14.05.2008

Bruce Springsteen został wprowadzony do New Jersey Hall of Fame w dniu 4 maja 2008 r. Oto zapis jego przemówienia.

Gdy otrzymałem list powiadamiający mnie, że mam zostać wprowadzony do New Jersey Hall of Fame, na początku byłem nieco podejrzliwy. New Jersey Hall of Fame? Czy Nowy Jork ma swoją „hall of fame”? Albo Connecticut? Cóż, możliwe, że tam po prostu nie uważają, by coś takiego było im potrzebne.

Ale potem rzuciłem okiem na listę nazwisk: Albert Einstein, Bruce Springsteen… hmm, mojej mamie to się na pewno spodoba. Ona jest tu dziś  z nami. Dziś są jej urodziny i jest to jedyny moment, kiedy usłyszy te dwa nazwiska wymienione w tym samym zdaniu, więc będę bardzo zadowolony.

Gdy nagrywałem swój pierwszy album, wytwórnia płytowa wydała mnóstwo pieniędzy na fotografowanie mnie w Nowym Jorku. I czułem, że coś jest nie tak. Spacerując pewnego razu po promenadzie [słynna drewniana promenada w Asbury Park w stanie New Jersey – przyp. tłum.] zatrzymałem się przy stoisku z pamiątkami i kupiłem kartkę pocztową z napisem: „Pozdrowienia z Asbury Park.” Pamiętam, jak pomyślałem wtedy: „Tak, to cały ja.”

Za wyjątkiem kilku półroczy spędzonych w Kalifornii moja rodzina i ja wychowywaliśmy tu nasze dzieci. Mamy dużą włosko-irlandzką rodzinę. Właśnie tu w Asbury Park odnalazłem moją własną dziewczynę z Jersey [aluzja do wykonywanej przez Springsteena na koncertach piosenki „Jersey Girl” autorstwa Toma Waitsa – przyp. tłum.]. Zawsze uważałem za bardzo poruszające prowadzenie za rękę moich dzieci przez te same ulice, przez które przeprowadzała mnie moja mama, pływanie w tym samym oceanie i zabieranie ich na te same plaże, na które sam chodziłem za młodu. To było również miejsce, które mnie chroniło. Było bardzo wychowawcze. Mogłem zabrać dzieciaki do Freehold [rodzinne miasto Springsteena – przyp. tłum.], wziąć je na ramiona i spacerować ulicami w czasie Kruise Night [coroczna impreza w Freehold, na którą składają się pokazy starych samochodów połączone z koncertami – przyp. tłum.] wśród ludzi witających mnie słowami: „Hej, Bruce…” Ta możliwość spokojnego zajęcia się tu własnym życiem była czymś, co wiele dla mnie znaczyło. Bardzo to sobie ceniłem.

Człowiek się starzeje i gdy nadejdzie jeden z tych rześkich jesiennych dni we wrześniu lub w październiku, kiedy wraz z przyjaciółmi wskakujemy w chłodne wody Oceanu Atlantyckiego, zauważamy niestety, że z każdym rokiem jest nas o kilku mniej. Ale zaletą pozostawania przez całe życie w jednym miejscu jest to, że przyjaciele są wciąż z tobą w tej wodzie. Patrzę w takich chwilach w stronę brzegu i widzę moich dwóch synów i córkę przeciskających się przez fale oceanu. A na plaży całe mnóstwo innych małych dzieci uciekających przed nadciągającymi falami, tak jak ucieka czas.

Właśnie tym jest dla mnie New Jersey. To zbiór chwil mojego życia na ziemi. Moja pamięć, muzyka, która stworzyłem, moje przyjaźnie, moje życie… to wszystko jest tu schowane w jakimś pudelku zakopanym gdzieś w piasku wzdłuż wybrzeża Central Jersey. Nie wyobrażam sobie tego inaczej.

Pozwólcie, że zakończę błogosławieństwem dla Garden State [popularna nazwa stanu New Jersey – przyp. tłum.]. Powstańcie, mieszkańcy New Jersey, bo wszyscy jesteśmy członkami zagubionej ale szlachetnej rasy. My ze stanu, który nigdy nie doczeka się szacunku. My, którzy jesteśmy „cool” dzięki temu, że nigdy nie będziemy „cool.” Zawsze w bojowym nastroju, chcący coś innym udowodnić. I nawet z tą cudowną „Hall of Fame” wiemy, że właśnie powstaje nowy negatywny dowcip o New Jersey.

Ale nie obawiajcie się. To wcale nie jest naszym przekleństwem. To jest nasze błogosławieństwo. Bo właśnie to przepaja nas duchem walki. Fakt, że możemy pozdrawiać cały świat za pomocą naszego ptaka z New Jersey [jeden z oficjalnych symboli stanu New Jersey – przyp. tlum.], że wszystko począwszy od wyziewów z naszego wielkiego północnego okręgu przemysłowego skończywszy na oceanicznej bryzie na Cape May napełnia nas głodem, ambicją i pragnieniem nie tylko robienia wszystkiego co w naszej mocy, ale też pokazania tego innym. Teoria względności? Światło elektryczne? A może przejażdżka na księżyc i z powrotem? To właśnie sprawia, że nasi współobywatele z pozostałych 49 stanów wiedzą, że gdy spiker zapowiada: „a teraz w tym narożniku prosto z New Jersey…”, to lepiej spuścić głowę i się poddać, bo gdy zabrzmi gong, wchodzimy jak burza.

Niech Bóg Błogosławi Garden State.